Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/ta-imieniny.dlugoleka.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
samochodzie. Może też z tymi z miejsc zbrodni.

Bledsoe gniewnym wzrokiem przyglądał się monitorowi Shany McIntyre.

samochodzie. Może też z tymi z miejsc zbrodni.

wygląda jak koło ratunkowe. Z ledwo widocznymi literami n, n, e.
Sięgając po kluczyki, pomyślał przelotnie, na ile czasu zatrzymał się facet obok. Wziął
drogę starym fordem rangerem z trzystoma tysiącami kilometrów na liczniku, z którym
sąsiadów. Nie znosi ich.
dziewczynki, roześmianego bobasa z białym pluszowym królikiem na niebieskim tle.
martwa.
Szarpała rzemień, chcąc wbić paznokcie pod śliską skórę. Na darmo.
Rozdział 11
– I znowu trafiony! Masz na koncie dwie poprawne odpowiedzi. Jeszcze jedna i trafisz do
Mimo ostrzeżeń Hayesa wystukał jego numer, jednak Valdez nie odbierał.
– Mówię poważnie. Tak zwana przyjaciółka Jennifer pogrywa sobie z tobą. San Juan
Hayes z głośnym trzaskiem zamknął akta i rozparł się wygodnie na krześle, aż
– Jeśli ma kłopoty, musimy się dowiedzieć. Hayes spróbował z innej strony.
zaledwie osiem kilometrów od domu Salazarów. A knajpa Blue Burro, w której pracował

otrzymał Bentz.

każdym oddechem. Przerażona do szaleństwa, zaciągnęła się głęboko i... Zakręciło jej się w
Minęło tyle czasu.
2
Minął stertę odpadków i brnął coraz dalej w stronę bogato rzeźbionych drzwi frontowych.
– Przykro mi, ale nic więcej ci nie powiem. Znałeś ją lepiej niż inni.
Trawka, amfetamina, kokaina, prochy – ma wszystko.
Dobra robota!
– Czasami dużo kobiet oznacza dużo kłopotów.
To jej słowa. Zamknęła oczy, spuściła głowę, zagubiona, zmieszana. Nigdy, naprawdę
Kelly postanowiła zaryzykować. Wstrzymała oddech i włączyła latarkę, spodziewając się wystrzału i kulki prosto w serce. Nic się jednak nie stało. Szybko omiotła światłem puste wnęki, sterty zapomnianych jutowych worków, potłuczone butelki i gruz... wszystko stare, gnijące... Nagle zamarła. Pośrodku, na brudnej podłodze, na potłuczonym szkle, leżał króliczek Jamie - pluszak z klapniętymi uszkami, ten, który powinien leżeć na jej łóżku w domu Caitlyn. Serce jej się ścisnęło na wspomnienie siostrzenicy, niewinnego dziecka. Jak można było zabrać jej najcenniejszą zabawkę i rzucić tutaj! Jak można tak dręczyć nieszczęsną Caitlyn. Ten, kto to zrobił, jest chorym, perwersyjnym sukinsynem. Zaciskając zęby, Kelly skierowała latarkę na ścianę. Snop światła ślizgał się po starych butelkach, nagle zobaczyła błysk metalu, ukrytą dźwignię, której o mały włos nie przeoczyła. Powoli ruszyła naprzód, minęła króliczka i uzbroiła się w odwagę. Z pistoletem gotowym do strzału nacisnęła dźwignię. Ściana otworzyła się, szybko i bezszelestnie. Jasne światło oślepiło Kelly. Zamrugała powiekami i zobaczyła lampy fluorescencyjne, białe ściany, białe meble, błysk nierdzewnej stali. Kątem oka dostrzegła ruch w ciemnym kącie starej piwnicy. Ktoś wyskoczył spod starych jutowych worków, wzbijając tumany kurzu. Uniósł nad głową gruby kij. Kelly wycelowała. Strzeliła, a morderca - o Boże, kobieta - uchyliła się i zamachnęła gwałtownie kijem. Trzask! Kelly poczuła straszliwy ból rozsadzający czaszkę. Zachwiała się. Pistolet wyśliznął się jej z ręki. Komórka upadła na podłogę. Byle tylko nie stracić przytomności! Kiedy upadła na zimną, wilgotną podłogę, zobaczyła w ciemnościach błysk. Igła. Cienka. Złowróżbna. Śmiertelna. Jak przez mgłę widziała ostrze wbijające się w ramię. Wydawało jej się, że słyszy w oddali wycie syren. Potem w klinicznie białym pokoju zobaczyła na białej ścianie groteskowe dzieło sztuki - drzewo z długimi, czarnymi i czerwonymi nićmi. Do nici przypięte były zniekształcone ciała... okropne zdjęcia. Przerażające. - Jestem Atropos, Caitlyn. - Usłyszała znajomy głos. Powoli ogarniała ją ciemność, która miała pochłonąć ją bez reszty. Atropos? - Nadeszła twoja kolej. Czas dołączyć do reszty. - Znajoma twarz zbliżyła się do jej twarzy. Wiedziała już, że zginie. - Zgadza się... nadszedł twój czas - powiedziała Atropos ze złowrogim uśmiechem. - Wreszcie spotkałaś swoje przeznaczenie. Rozdział 33 Musimy tam wejść - nalegał Adam, szalejąc z niepokoju. Tępy policjant trzymał go na muszce. - Natychmiast! Musimy! Tam jest morderca i...
- Halo? Kto mówi? - Sugar powtarzała pytająco imię swojego kochanka. Głupia! Atropos
– I właśnie o tym chciałbym pogadać.
ramionach. O nie. Choćby musiała robić po tysiąc pompek w wieku osiemdziesięciu lat.
68
Nie, nie wierzył w to ani przez chwilę.

©2019 ta-imieniny.dlugoleka.pl - Split Template by One Page Love